Spalony wirus
Szaleństwo wzmaga się. Nieprawdopodobny teatr z diabolicznym reżyserem; ale to nie wirus jest twórcą tego spektaklu.. Wirus jako pretekst – tego wątku nie rozwijam. Wirus jako zjawisko metafizyczne – poniżej zamieszczam dalszy ciąg rozważań.
Porcja energii o bardzo niskim poziomie, odzwierciedlająca oddech czasu ( tj. energia o charakterze skupiającym i rozpraszającym), to wirus biały. Jest wirusem aktywnym, namnażającym się w komórkach ciała człowieka, powodującym chorobę, mogącym zarażać innych ludzi. Wirus, który opuszcza ciało człowieka – wraz z wydychanym powietrzem, wypluwką, lub wirus odrzucony przez komórki ciała, nie mogący namnażać się, to wirus nie mający już impetu, wirus czarny, spalony, malutka porcja bardzo wysokiej energii. Ten wirus, pozbawiony „silnika”, którym jest puls energii, nie zaraża. Po krótszym lub dłuższym czasie całkowicie się rozprasza, kończy trwanie w postaci znikającego spalonego gówna. To spalone gówno może przyklejać się do powierzchni, do ludzi, do zwierząt (np. ptasia grypa) – mówi się wtedy o „zakażeniu”, „nosicielstwie”, „chorowaniu bezobjawowym”. Ale brak namnażania się wirusa w organizmie to brak choroby (nie – „chorowanie bezobjawowe”), brak też czynnika, który by zarażał innych ludzi. Testy nie różnicują tych stadiów trwania wirusa; strach i alert budzi sama jego obecność, którą test pokazuje. Biały lub czarny – bardzo NIE wszystko jedno!
Wirusem można zarazić się wyłącznie przez bezpośredni dotyk chorującego ciała, w którym wirus już się namnaża (ma odpowiedni impet) – to pokazuje podwyższona temperatura ciała. Zarażenia kropelkowe, przez powietrze, wodę, także dotyk, są domeną bakterii. Wszystkie wielkie historyczne epidemie o znanej etiologii były zarazami bakteryjnymi. Grypa hiszpanka z końca I wojny światowej i powojnia rozprzestrzeniła się wraz z wielkimi przemieszczeniami się dużych grup ludzi i bezpośrednim kontaktem (powitania, pożegnania, pielęgnacja rannych i chorych). Ludzie w dawnych czasach dość powszechnie nosili rękawiczki, w każdym razie – był to obowiązujący element stroju warstw wyższych. Mieli też osłoniętą większą część ciała, niż bywa to obecnie. Zdjęcie rękawicy do powitania było wyrazem ufności. Pamiętam zalecenia w czasie epidemii grypy w latach 70. ubiegłego wieku: „Witajmy się bez podawania rąk!”, jako element profilaktyki. Co do testów, prawdziwy obraz zarażenia dałoby rozpoznanie „otwartej bramki” – wpuszczenia wirusa do organizmu.
PS Na razie tyle o wirusach. Wracam do prac nad klimatem i przyczyną jego zmian. Wygląda na to, ze nadmiary dwutlenku węgla wcale tych zmian nie powodują..