Żywienie
Obserwuję swoje własne życie ze światem materii (bo w nim), pod kątem borykania się z rzeczoną materią. I widzę, że zawsze sprawniej szło jej obsługiwanie, gdy człowiek miał wsparcie drugiej osoby. Nie – pomoc, lecz akceptację, oparcie, które było oświadczeniem: To Ty – taka, jaka jesteś – masz znaczenie.
Po wyjściu z młodzieńczego okresu prób, przymiarek i rozterek otworzyła się brama w dorosłość. I co? Nie – rozwój, wzrost świadomości, poszukiwania, lecz trwanie, dostosowanie się do schematów okazało się istotne, jedynie akceptowalne. Niegdysiejszy* znajomy przekonywał mnie całkiem niedawno, że powinnam być kimś innym, bardziej odpowiadać schematom, popierać uznany ogląd świata, być prostszym człowiekiem; żyłoby mi się lepiej, ludziska bardziej by mnie lubili. To dobre spostrzeżenie. Poczytuję „Pochwałę głupoty” Erazma z Rotterdamu, początek XVI wieku – o tym samym. Nieskomplikowani, bazujący na schematach, dowolnych ułudach, są szczęśliwsi od poszukiwaczy prawdy o świecie i zawsze znajdują pokrewną kompanię, mają zapewnione towarzystwo.
Ale przecież nie o to chodzi, żeby przetrawić życie, bo tak to sobie wyobraża ogromna większość ludzi. Rozwój świadomości przynosi dużo radości i wewnętrznego spokoju. Rozpoznawanie świata, jako na świadomości opartego, nadaje życiu w materii sens ponad światowy, absolutny. Człowiek jawi się jako podmiot – sprawczy członek Absolutu. Także materia może być wobec człowieka oświeconego przyjazna, łatwa i uległa. Ale wymaga to wejścia w cykl żywienia, odzwierciedlającego jedność w różnorodności. Formuła żywienia jest prosta: mężczyzna żywi kobietę – kobieta żywi świat – świat żywi mężczyznę. Mężczyzna żywi, to znaczy – wspiera, afirmuje. Kobieta żywi, to znaczy – poszerza, czyni przyjaznym i ciepłym. Taki świat dodaje mężczyźnie skrzydeł. No i jesteśmy w DOMU.
Na razie tyle. Cdn.
* Był, a nie jest.