„Tengo la camisa negra
Porque negra tengo el alma” (noszę czarną koszulę, bo czarną duszę noszę).. To wybrane słowa piosenki o utracie miłości, stworzonej w roku 2004 przez kolumbijskiego twórcę Octavia Mesę, śpiewanej przez Juanesa. Są tylko pretekstem do rozważań związanych z narastającym konfliktem wokół istoty człowieka i człowieczeństwa, zwanym powszechnie – i wyłącznie – konfliktem dotyczącym projektu całkowitego zakazu aborcji (przyjętego w ostatnich dniach przez Sejm RP do opracowania). Aspekt, na który chcę zwrócić uwagę, to całkowita nieobecność pojęcia duszy w argumentacjach, niedostatek skupienia uwagi na człowieku jako istocie rozumnej, świadomej. Po co żyjemy? Po co przychodzimy na świat? Czym jest świat i na czym się opiera? Czym jest człowiek? Czym jest Bóg? Podstawy metafizyczne są niezbędne, by ustanawiać prawa dotyczące istoty człowieka. Bez nich człowiek jawi się jako żywy robot (lub może – żywy umarły..), ciało urodzone, późniejszy podatnik, pracownik, statystyczna głowa i gęba. A przecież ten, który miałby się urodzić, ma niezbywalne, podstawowe prawo – do bycia akceptowanym, chcianym, czy więcej – kochanym! Tu mieści się niezbędna możliwość, konieczność wyboru, i to zarówno kobiety, jak i mężczyzny. Represyjność państwa nie może dosięgać człowieka jeszcze nie narodzonego.
Dusza wchodzi w zarodek w dziewiętnastym dniu po zapłodnieniu. Wcześniej jest to tylko ciało potencjalnie przygotowujące się na przyjęcie duszy; istotna większość z nich ulega poronieniu, co zresztą potwierdza statystyka medyczna. Koniec trzeciego tygodnia, jako termin wnikania duszy w tworzące się ciało, to nie tylko moje ustalenia, pisał o tym również Rudolf Steiner w pierwszych dekadach XX wieku.
Lata temu czytałam „Obietnicę poranka” Romaina Gary’ego. O dzieciństwie i młodych latach autora, niesamowicie wspieranego i kochanego przez matkę. Każdy ma prawo do swojej obietnicy poranka, zatem: „Chrońmy kobiety”.. i dzieci!