Makaron ze szpinakiem
Sprawne, intensywne myślenie wymaga odpowiedniego jedzenia. Po paru latach obserwacji i doświadczeń na żywym (własnym) organizmie ustaliłam zasady. Składniki to rośliny, jaja, miód, z uwzględnieniem doboru sezonowego i własnoręcznie robionych przetworów, starannie komponowane i doprawiane (smaki są bardzo ważne!) oraz na świeżo przygotowywane. Smak nie powinien być utrwalony (skrystalizowany) za pomocą soli lub cukru, lub – o zgrozo! – glutaminianu sodu. Ma zachowywać świeżość i rozwijać się w chwili bieżącej. Jedzenie jako całość posiłku powinno pokazywać ciepłą energię informacji, staram się także unikać produktów w dużej mierze lub całkowicie sterylnych, np. pszenicy, modnych ostatnio w kuchni roślin pastewnych, roślin GMO. Jem raz dziennie, po południu (co, przyznam, nie zawsze mi się udaje). Ta sama energia informacji uczestniczy w trawieniu i w myśleniu, chcę więc dać sobie szansę na używanie własnego komputera.. Doceniam dobre wino, a na przeziębienie – odrobinę whisky. Doceniam, gdy ktoś się dla mnie postara i zrobi dobry obiad.
A co w tym wpisie robi tytułowy makaron ze szpinakiem? I jeszcze nie dość tego – z suszonymi pomidorami, co tworzy kompozycję przeraźliwie zimną energetycznie?! Jest to schematyczna oferta restauracji, które nie potrafią przyrządzić jedzenia dla wegetarian. Z dużym prawdopodobieństwem mogę przyjąć, że tworzy regułę, „danie wskaźnikowe”, pozwalające przy wyborze lokalu na obiad uniknąć przykrości i niepotrzebnego drenażu kieszeni. Poza tym, lubię makaron, szpinak i pomidory.